Dzięki Tomkowi dostałem namiary na Zygmunta, który załatwił
mi
transport do Turcji. TIR był doskonałym wyborem - wygodna,
bezproblemowa podróż.
Trasa: Nowy Sącz - Gorlice - Barwinek - Koszyce (Słowacja)- Miszkolc
(Węgry) - Oradea (Rumunia) - Bukareszt (Rumunia) - Ruse -
Wielkie Tyrnowo (Bułgaria) - Edirne - Stambuł - Ankara - Trabzon - ok.
2900 km
Cieszyłem się na ten przejazd choć wiedziałem, że:
- Słowacja to koszmar - bardzo złe drogi, non stop ograniczenia do
40-50 i złaaaa policja :) ale widoki ładne - i przypomnę je sobie bo
dawno nie byłem w kilku miejscach
- Węgry nudne jak flaki z olejem - płasko i niefajnie...
- Rumunię zawsze lubiłem więc chętnie zobaczę ją kolejny raz
- Bułgarię pamiętałem jako puste drogi i szybki przejazd :)
- Turcja kojarzyła mi się z doskonałymi drogami, niesamowitymi
krajobrazami i świetnym jedzeniem
Droga między Barwinkiem a Svidnikiem usiana jest pamiątkami po II WŚ.
Czołgi, hałbice, samoloty stoją jako wspomnienie ostrych walk z
Niemcami, do których doszło na tych terenach kiedy front
idący na zachód odbił trochę na południe żeby
wspomóc słowackie powstanie narodowe.
Pomnik na Przełęczy Dukielskiej
A to już granica z Węgrami. W swoim pamiętniku zapisałem "Słońce tak
praży, że temperatura odczuwalna to jakieś 20-25 stopni. Jak w Iranie
będzie zimniej niż na Węgrzech to natychmiast WRACAM". Było zimniej,
dużo zimniej... ale nie wróciłem :)
Granica z Rumunią wita matricami i rovinietami :)
Poniżej filmy z przejazdu po moście nad Dunajem między Rumunią a
Bułgarią
to
już bułgarski brzeg Dunaju
W
dalszym ciągu utrzymywała się super pogoda umożliwiająca podziwianie
widoków. Bułgaria mi się spodobała - muszę tam
wrócić.
Parking
dla Tirów i stylowe kosze na śmieci :)))
Można
też znaleźć wygodny i darmowy nocleg...
A to osiedle willowe na obrzeżach miasta Maglizh :)
A poniżej filmik:
Bułgaria to taka Polska, tylko że 30-40 lat temu. Nie ukrywam,
że ma to swój turystyczny urok...
Później był nocny przejaz przez Stambuł - to miasto robi
niesamowite wrażenie zarówno w nocy jak i w dzień.
Koniecznie
muszę je dokładniej poznać.
A potem, kilkaset kilometrów dalej, Marek zostawił mnie na
stacji benzynowej. Miałem złapać stopa do Trabzonu gdzie chciałem
załatwić wizę do Iranu, ale... to był początek przygody. A przygoda
zaczyna się wtedy, kiedy wszystko idzie źle. Zaczął padać deszcz i było
przeraźliwie zimno. Kilka godzin stania zaowocowało tylko 2 samochodami
chętnymi do podwiezienia, ale one jechały do Ankary, a ja chciałem
bardziej na północ. Turcja dalej kąsała zimnem i deszczem i
w
końcu się poddałem. Pojechałem autobusem do Ankary (ok. 40 zł) i potem
kolejnym nocnym autobusem do Trabzonu (ok. 80 zł). Tureckie autobusy są
wygodne, mają telewizorki i wifi :) Dają w nich napoje i każdy dostaje
jakieś ciasteczka i wafelki. I całkiem nieźle się w nich śpi :)
Trasa od Samsunu do Trabzonu prowadziła przepięknym wybrzeżem Morza
Czarnego. Jak się obudziłem to akurat świtało, więc mogłem podziwiać te
sielankowe widoki - morze, skały i piękne góry. Naprawdę
ładnie...
No i Morze Czarne mam "zaliczone" od północy, zachodu i
południa. Został jeszcze wschód...
W Trabzonie miałem spotkać się z moim couchsurfingowym hostem Mehmetem.
Napisał mi, żebym na niego czekał w centrum miasta. Wysiadłem z
autobusu i od razu dopadł mnie menager z którejś z
firm
przewozowych. Dowiedziałem się kiedy odjeżdżają autobusy do granicy
irańskiej i jak dostać się do centrum. Wszystko jest proste - wsiadasz
w busik zwany dolmusz, płacisz dużego złotego pieniążka lub dwa i
wysiadasz tam gdzie Ci powiedzą, żeby wysiąść :) Dolmusze są szybkie,
niezbyt wygodne i niezbyt tanie, ale alternatywy dla nich nie ma więc
to zło konieczne.
Tak więc dotarłem do placu Meydan, na którym OCZYWIŚCIE
musiał być pomnik Ataturka.
A tak wygląda panorama wschodniej części Trabzonu:
Środek dolmusza - po lewej, za kierowcą, Mehmet
U Mehmeta przekonałem się, że wszyscy męscy studenci na świecie są tacy
sami. Lodówka była pusta, ale odżywek na siłownię było
niemało
:) Ah i była jeszcze pyszna herbatka z ziół,
które Mehmet
zbiera w swoim ogródku w Ankarze. Bo on w Trabzonie jest na
wygnaniu studenckim. Trabzon to ok. 400 000 mieszkańców + 50
000
studentów. Jak się dowiedziałem, nikt ze
studentów i
chyba nikt w całej Turcji nie lubi Trabzonu i jego
mieszkańców :)
Mi się miasto podobało - może bez szału, ale morze, góry i
słoneczna pogoda sprawiły, że odebrałem je pozytywnie.
Niestety, tego dnia nie mogłem załatwić wizy, gdyż nie było konsula.
Kazano mi przyjść następnego dnia rano. Tak też zrobiłem i po dokonaniu
niezbędnych formalności złożyłem wniosek o wizę. Dostałem karteczkę z
nazwą banku i poleceniem opłaty w wysokości 75 euro. Znalezienie banku
to była cała osobna przygoda, ale jakoś się udało :)
Wizę odebrać miałem dopiero po południu, więc chciałem trochę zwiedzić
miasto. Dzięki panu z informacji turystycznej, który jako
jedna
z 3 osób w Trabzonie mówił po angielsku :),
dowiedziałem
się, że warto przespacerować się przez stare miasto. Wybierałem się do
kościoła Hagia Sophia i było mi po drodze.
Ale jeszcze na chwilkę wróciłem na miejsce z widokiem na
port, miasto i góry:
Szeroka panorama:
Zdziwiłem się, kiedy ujrzałem obwarzanki. Kupiłem sobie
największego za 6 zł, ale niestety był sporo gorszy niż nasze :(
Stare miasto z widocznymi murami obronnymi
Kolejny park i kolejny pomnik Ataturka :)
Muzeum
--------------------------
Po niecałej godzinie spacerku dotarłem do kościoła Hagia Sophia.
Kościół pw. św. Zofii zbudowany został w latach
1238 - 1263.
Słynie z fresków, z których najstarsze powstały w
1291 i
1293 roku. W późniejszym okresie kościół
zamieniono na
meczet, w 1964 roku na muzeum, aby znowu zmienić go w meczet w 2013
roku. Fresków wewnątrz na szczęście nie zamalowano, lecz
przykryto środek białym zadaszeniem, żeby nie było widać sklepienia.
Wnętrze jest więc kompletnie nieciekawe, na ale w bocznym wejściu
freski można cały czas oglądać.
Widok na zachód na wybrzeże Morza Czarnego
Nie ma jak oglądnać mecz za darmo :)
Akurat w Turcji niedługo miały być wybory więc centrum miasta
zamieniono na plac wyborczy
Poniżej filmik z przejazdu busa reklamujacego jednego z
kandydatów - generalnie ten był dość cichy, bo inne to nie znały
umiaru w głośności muzyki i wychwalania kandydatów...
Kilka zdań ogólnego podsumowania Turcji:
- 110% społeczeństwa pali tu papierosy
- w marcu jest zimno :)
- nikt nie mówi po angielsku (no może ze 4 osoby...)