21.01-13.02.2011

Trasa:
Polska-Słowacja-Węgry-Rumunia-Bułgaria-Turcja-Syria-Jordania-Syria-Turcja-Bułgaria-Serbia-Węgry-Słowacja-Polska

 

zdjęcia Kamil Bańkowski, filmy Bartosz Ladra

Takie warunki zastaliśmy w połowie Rumunii...

A to już autostrada w Turcji... czasem słońce, czasem deszcz no i oczywiście tęcza! Tęcze często nam towarzyszyły w naszej podróży... :)

To również gdzieś w Turcji...

A to już widok z okna hotelowego w Ankarze...

niedaleko hotelu stał pięknie utrzymany i podrasowany Maluch! (do sprzedania jakby ktoś chciał hihihihi...)

Ta skoda nie była na sprzedaż... :)

Market przy jednej z głównych dróg w Turcji... jak widać asortyment nie jest zbyt bogaty :)

A to już połdudnie Turcji i ładne przedwiośnie.

po lewej kebaP, po prawej market... a po środku ciekawie poprowadzona rynna :)

A to już Syria... takimi beczkowozami dowożą wodę w odleglejsze tereny.

Ain Dara - pozostałości świątyni Artemidy

j.w.

pasterskie zabudowania gdzieś w Syrii...

cukiernia w jednym z syryjskich miasteczek, wyrabiano tam m.in. takie ciasteczka:

Które dostaliśmy za darmo!

A to już jezioro Asada, w oddali po prawej zamek Qala'at Jaabar

Noc spędzaliśmy na górce nad zamkeim. Wieczorem przy ognisku mieliśmy fajną zabawę z fotografowaniem siebie i naszych duchów... jak widać wszyscy ciepło poubierani tylko ja w podkoszulku :)

Poranek był śliczny... mgła to przychodziła to odchodziła...

Tankowanie w Syrii - ostatnie przed zjazdem na Pustynię Syryjską (1 litr diesla - 1.3 zł :)

dzieciaki uwielbiają być fotografowane i wręcz same się proszą o zdjęcia!

jak widać owoców i warzyw na targu nie brakuje...

są też i słodkości którymi zostaliśmy poczęstowani znowu za darmo...

No i wreszcie zjazd na Pustynię Syryjską...

cmentarz

A to już Resafa i ruiny rzymskiego miasta Sergiopolis.

a tu 5 naszych aut + 2 przyjezdnych ;)

Następnym punktem podróży był zamek Qasr al-Hajr asz Szarqi

po zamku ruszyliśmy dalej przez pustynię

tego dnia obóz rozbiliśmy u podnóża gór przez które przebijaliśmy się dnia następnego. Niedaleko obozu rosło sobie 1 drzewo...

ranek przywitał nas mgłami spowijającymi góry...

wszędzie gdzie się pojawailiśmy wzbudzaliśmy zainteresowanie :)

Po przekroczeniu gór, w drodze do Palmiry mijaliśmy takie oto krajobrazy...

w oddali widać już zamek w Palmyrze

A to przerwa na obiad i suszenie dobytku :)

A tu już widok na ruiny Palmyry

grobowce...

Zbliżenie na miasto obok ruin - Tadmur

Świątynia Baala (przez dziurkę w murze :)

a to już ulice Tadmuru i sklepy z pamiątkami

daktyle

wieczór w Tadmurze - po prawej w oddali świeci zamek ;)

Następnego dnia udaliśmy się dalej przez Pustynię Syryjską w kierunku Black Stone Desert - takie pojedyńcze czarne kamienie były zapowiedzią tego co nas będzie czekało za klikanaście kilometrów...

kamieniołom

kolejna tęcza

Mijaliśmy, a raczej przejeżdżaliśmy przez środek :) wielu okresowych jeziorek... ich głębokość rzadko przekraczała 5 cm...

To już oczekiwana Pustynia Czarnych Kamieni (nazwa wymyślona przez naszego przewodnika Miłosza :)

Bartek i Monika z tęczą w tle :)

Malowniczy zachód słońca...

A to już wschód dnia następnego

Po kamieniach zaczęły się lawowiska... w planie było dojechanie do wulkanów, jednak bez dróg okazało się to niemożliwe...

 

 

Mariusz i jego słabo ubłocone buty :)

kolejna tęcza... tym razem prawie pozioma! a po lewej nadciągający front...

A to już Bosra

Ruiny starego miasta

Największy na świecie (15 tys. miejsc) amfiteatr rzymski

 

Pozostałości z różnych okresów historycznych

Wnętrze jednego z podwórek w Bosrze

pan piekarz piecze dla nas pyszne ciasteczka :)

Z Bosry zaczęliśmy kierować się ku granicy Jordańskiej...


Jerash - Dżarasz - widok z balkonu hotelowego

oryginalne klosze na parkingu :)

Największą atrakcją miasta są oczywiście ruiny...

 

 

A to już kościół w Madabie - słynny z mozaik

 


Z Madaby pruliśmy na południe wzdłóż Morza Martwego ku pustyni Wadi Rum. Dojechaliśmy tam w nocy więc poranek był wielką niewiadomą i jednocześnie pięknym teatrem krajobrazu i światła...

po lewej stronie widać nasz biwak...

Wojtek i jego Defender wszędzie wjadą... :)

 

 

przez 2 dni jeździliśmy po Wadi Rum - pustynia zmienia się co kilka/kilkanaście kilometrów... raz jest się więc w Australii, raz w Afryce, a raz w USA...

 

 

 

 

 

Poranek dnia następnego ukazał z kolei takie widoki...

A to już obszar rezerwatu na Wadi Rum

 

 

 

 

 

pamiątkowe zdjecie uczestników wycieczki pod kamiennym mostem...

 

 

A to już góry pomiędzy Wadi Rum a Morzem Martwym... tak kończył się kolejny dzień...

A tak zaczynał następny... wdrapałem się na jedną z górek i obserwowałem wschód słońca...

Po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Akaby i Morza Martwego

Akaba przywitała nas palmami i temperaturą +26 :)

mury aż "uginają się" od numerów telefonów

A to już plaża za Akabą... morze było w miarę ciepłe - ok. +23 stopnie :)

tak wygląda "arabska niedziela" czyli piątek... w oddali port w Akabie i otaczające ją góry

miejscowe przysmaki

próbowaliśmy różnych herbatek

mała rozlewnia perfum :)

wielki plac będący sziszarnią i kawiarenką w jednym :)

krawiec biorący miarę z Miłosza - zamówione ubrania były gotowe na następny dzień rano :)

Kuba paradujacy w swoim stroju beduińskim wzbudzał ogólne zainteresowanie. Również wśród pracowników piekarni :)


Z Akaby pojechaliśy do jednego z najważniejszych punktów całej wycieczki - Petry!

Po zapłaceniu ok. 230 zł za bilet wstępu (2-dniowy) poszliśmy sikiem w

Wyłaniający się zza skał Skarbiec to jeden z najpiękniejszych widoków na świecie...

a

Nie wracaliśmy tą samą drogą tylko Miłosz namówił nas na powrót jednym z kanionów. Na szczęście, bo było to ekscytujące przeżycie...

Kapliczki wykute we wnęce

po jakimś czasie zaczęła pojawiać się woda...

w którą oczywiście szybko wpadłem :) (fot. Miłosz Kaleciński)

Tu kanion się rozgałęział... na szczęście wybraliśmy dobrą drogę :)

To już wschód słońca dnia następnego. Zdjęcie robione z gór otaczajacych Petrę.

Zbliżenie na góry nad Petrą

Dzień okazał się ciepły i słoneczny więc kolejne zwiedzanie Petry zapowiadało się bardzo sympatycznie. Zostawiłem resztę wycieczki w tyle i popędziłem sam na polowanie fotograficzne :)

wejście do Siku

Sik

Postanowiłem znaleźć miejsce z którego widać Skarbiec z góry... poszedłem więc na azymut mając nadzieję, że jakoś je znajdę...

wspinałem się więc wśród skał różnymi ścieżkami...

po różnych perypetiach udało mi się znaleść to czego szukałem...

w drodze powrotnej okazało się, że w miejsce którego szukałem prowadzą duże, wygodne schody :)


A to już okolice Małej Petry

My kierowaliśmy się dalej w stronę gór i kolejnych Wadi

Przejazd przez góry - w oddali majaczą już wydmy Wadi Araba

wielbłądy na Wadi Araba


Noc spędziliśmy w korycie rzeki w kanionie Wadi Hasa. Rano udałem się na spacer w górę tego niesamowitego kanoniu...


Kolejny kanion - Wadi Numeira:

Miłosz pokazuje "skalę" kanionu


A to już Morze Martwe:


Nasępny przystanek - Damaszek:

pozostałości Łuku rzymskiego

Meczet Ummajadów

na jednej z uliczek Damaszku znaleźliśmy Dużego Fiata!

Monika i Bartek na dziedzińcu więzienia (?)

bazar jest oczywiście bardzo kolorowy...

"świat oliwek"

"świat orzechów"

"świat owoców"

Z Damaszku udaliśmy się do Krak des Chevaliers

A to już Turcja, Stambuł i Hagia Sophia

Błękitny Meczet - Meczet Sułtana Ahmeda

lampy i ceramika na bazarze w Stambule

Błękitny Meczet - Meczet Sułtana Ahmeda

Wejście do Błękitnego Meczetu

Kolorowy wieczór nad Hagia Sophia